40 -stka kolegi i kolorowy styczeń.

Styczeń obfitował u mnie w duże ilości pracy. Nie było nawet czasu aby usiąść do bloga. Jednak nie samą pracą człowiek żyje. Zdarzyły się tez małe i większe imprezki. W tym miesiącu nasz kolega, a zarazem sąsiad kończył 40- latek. Co za gówniarz!!! Bawiliśmy się co prawda nie do rana, bo niestety nie mogliśmy zostać tak długo, ale za to wyśmienicie. Atmosfera i jedzonko mega pyszne. Własny DJ , który już przyucza swoją młodszą wersję. Najmłodsze pokolenie dawało czadu na parkiecie , nie dając po sobie znać ,że pora na spanko. Kurcze , ale my mamy młodych znajomych. Ja już za chwil parę pięćdziesiątka na karku , a tu proszę : małoletni. No cóż , może w ten sposób człowiek się odmładza? hmm.




U dziewczyn w szkole też miłe chwile. Co jakiś czas jakieś przedstawienie, gość zaproszony czy potańcówka. Z tego co mi powiedziały bardzo im się podobało spotkanie z psem policyjnym, który wykrywa narkotyki. Mogły go pogłaskać, dać się obwąchać i zobaczyć go w akcji. Fajnie , że mają takie możliwości w szkole. Nie tylko suche fakty, ale trochę naocznej praktyki. Z tego co mi wiadomo koniec semestru zakończą wspólną pizzą.







Jedną rzeczą jaką sobie obiecałam to to ,że w tym roku ruszę bardziej swoje dupsko i będę robiła kroki. W tym celu ma mi pomóc moja psiapsi, grupa Slow Jogging i moja lepsza połowa. Jak widać na załączonym obrazku, a nawet kilku wdrożyliśmy mój plan w czyn. Nasza okolica jest mega cudowna. Pogórze Kaczawskie ma tyle do zaoferowania i do pokazania. W taki dzień , jak te gdzie świeci słońce, widoczność jest fantastyczna, nie ma wiatru i leży śnieg to aż dech zapierają widoki. Taki spacerek w koło komina to prawie dwie godzinki chodzenia. I jest pod górkę i z górki , i na płasko. Można się zmęczyć i nawet spocić. Więc aby moje zapędy nie ustąpiły lenistwu to może w lato wejdę w piękny kombinezon.
Czasami po drodze, gdy jechałam do swoich podopiecznych mogłam podziwiać ferie kolorów jakie malował świat. Lubię wtedy przystanąć na chwilę , powdychać powietrze i podumać o moim życiu. Ostatnie poranki to ognista czerwień , która zapowiada słońce, radość , szczęście. Witam się z nimi jak z najlepszą przyjaciółką ,albo moja rodzinką. Kocham takie dni. Jednak ostatnimi czasy jest ich jakoś mniej w tej mojej głowie. 




Oczywiście nie obyło się również bez słodkości i sławnych orzeszków. Tym razem miałam pomocnicę i to nie byle jaką. Sara bardzo garnie się do garnków. Zresztą jak sama potwierdza w przyszłości pragnie zostać kuchenką - czyli kucharką. Fajnie by było jakbym miała kogoś kto będzie mnie kulinarnie rozpieszczał na starość. Nie mogę narzekać , bo teraz mój kochany mąż dogadza nam babom i świetnie sobie radzi. Jednak należy dać pole do działania młodemu pokoleniu. 








Odkąd zamieszkaliśmy na naszym wzgórzu to nie było takiego roku aby dzieci nie poszły na sanki lub nie ulepiły bałwana. Zawsze zima do nas zawita. Chociaż na chwil parę , ale jest zaliczona. Tu na naszym pagórku wygląda magicznie. Te ośnieżone drzewa iglaste , te białe pola....Czuję się wtedy jak na feriach w górach. Nie muszę daleko jechać aby zaznać górskiego życia.



Styczeń to również czas pożegnania kolejnej koleżanki , która weszła w szereg tych szczęśliwców będących na emeryturze. Impreza była w Kameleonie gdzie wszystko było dopracowane na tip top. Posiłki bardzo smaczne. Nawet mogłyśmy potańczyć. Ogromny tort , wspólne śpiewy i znów łzy po policzkach , które nam towarzyszą przy każdej tego typu okazji. Jednak to szmat czasu. Tyle wspólnych lat....Kurczę jak to szybko mija!!!! Człowiek nawet nie wie kiedy i sam będzie tym emerytem. Chociaż patrząc na to jak społeczeństwo się nam starzeje , ja nie będę miała okazji z tego skorzystać i umrę podczas pracy heheheeh. Więc trzeba trochę zwolnić, odpoczywać, spełniać swoje marzenia, przytulać się , całować i tańczyć ile jeszcze sił w nogach. Żyć tak aby niczego nie żałować. Dziś siedząc tak przy komputerze dotarło do mnie , że oczywiście chcę być dużo szczuplejsza ,abym mogła pozbyć się insulino oporności i innych dolegliwości. Jednak odmawiając sobie wielu przyjemności w tym jakże krótkim życiu czy jestem szczęśliwa? Chyba tak naprawdę nie. Czuje się trochę zmęczona, zestresowana, wiecznie walcząca , szukająca sobie roboty aby zająć czymś swój mózg. Nie potrafię odpoczywać. Muszę pracować. Muszę działać. 







 

Boże Narodzenie na rzepakowym wzgórzu

Święta , święta i po.... Tak jakoś szybko minęły. Moja najmłodsza latorośl tyle co wróciła ze szpitala po zabiegu na implant ślimakowy. Nie do końca został zrobiony gdyż wyszły komplikacje. Dalsza część  do zrobienia w najbliższym możliwym terminie. Więc czekamy. Malutka bardzo by już chciała mieć to za sobą. My zresztą też. Oprócz tego przyjechali do domu z biegunką i wymiotami. Sara ledwo doszła do siebie. Jest mała, drobna i krucha. Podobna jest do koliberka, jak choruje to na maksa. Leży nieprzytomna , chudnie bardzo dużo , nic nie je i nie pije. Za to gdy tylko dochodzi do siebie to włącza się turbo doładowanie. Tego rota wirusa to sprzedali każdemu z naszej rodzinki. Jarek do kolacji wigilijnej przespał i trochę jako tako przetrwał wieczór. Jednak kolejne dni rozłożyły resztę biesiadników. Tak więc święta minęły dość szybko i bez jakieś spiny i świątecznego powera. Co bardzo mnie zasmuciło. Nie takie święta sobie wymarzyłam. No, ale cóż, choroby się nie wybiera. Przychodzi  znienacka  i jak łupnie to wiecie sami jak jest. Człowieka złamie, zmiecie z nóg i rób co chcesz.


W tym roku Mężuś odnowił mi cały dół domu więc wszystko było jak nowe, pachnące. Nawet zafundował mi kurtyny świetlne na każde okno. Wieczorem to dopiero jest magia!!! Naprawdę istnie magiczny klimat.





W wigilię spędziliśmy wspólnie z moją siostrą i jej rodziną. Najfajniejszy czas to kiedy dzieciaki są w domu i dla nich to wszystko się organizuje. Gdy mimo wieku nadal czekają na " Gwiazdora" , gdy cieszy ich pieczenie pierniczków. Chociaż moje panny dorastają to nadal pielęgnujemy nasze małe tradycje. W tym roku to Zuza odczytała fragment z Biblii, a Sara wraz z kuzynem nurkowała pod choinką i rozdawała prezenty. Oczywiście , każda z nich musiała napisać list do Mikołaja , bo inaczej nie dostarczono by podarunków zgodnych z preferencjami małoletnich. Oj jaka była dla nich niespodzianka, że dostały to o co prosiły. Mała jeszcze jest na etapie lalek, więc Rainbow High i jakieś multimedialne zwierzątko było hiciorem wieczoru. Starsza kocha książki, więc jej lista była przydługa. W liście znalazło się 10 pozycji, z czego okazało się , że kilka to pierwsze tomy całej długiej serii. Gwiazdor wybrał dwie pozycje i uzupełnij całą kolekcją. Oj jaka była radość w oczach panny. Tego się nie spodziewała. Prezenty przerosły ich oczekiwania. Książki wchłonęła prawie w ciągu całego stycznia. Teraz kolej na nowy regał w jej pokoju. Takie prezenty to Gwiazdor chętnie robi.








Mimo ,że jest nas mało przy naszym stole to w sercach czujemy naszych nieobecnych ciałem, bo duszą są i zawsze będą. Nie ma takich uroczystości aby o nich nie wspomnieć. Mimo tylu łez i bólu to ciągle mamy tą iskierkę radości , która pozwala dzielnie znosić te nasze rozłąki. Jak to mówią: każda chwila nas sobie przybliża.... Więc - kochajmy się tu i teraz , a spokojnie czekajmy na ponowne spotkanie.






Kolejny raz zauroczyły mnie poszewki wykonane przez Ewę Owsionka. Cudowna kobieta z magią w rękach i głowie. Z każdym jej projektem to co raz lepsze pomysły . Jakbym mogła to wszystkie bym wykupiła. Teraz te, które otrzymałam od niej zagościły w salonie na honorowym miejscu. Od razu wprowadziły zimową atmosferę. Takie drobne bibeloty , zmiany potrafią mi zrobić dzień i  zmienić wystrój chatki.


Sylwester i Nowy Rok my, bumerzy , spędziliśmy w piżamach w łóżeczku oglądając Netflixa i cały sezon mojego ukochanego Lucyfera. Trochę również posłuchali muzy na Starsie , a o północy złożyliśmy sobie życzenia i dali buziaczki. Nasze za to gwiazdy ubrały się w eleganckie stroje i imprezowały w pokojach przy muzyce z TV. Najmłodszy ...hmm może raczej najmniejszy członek naszej ekipy skorzystał z możliwości wylegiwania się pod kołderką i kiziania przez pańcie. Tak więc o to zakończyliśmy Stary Rok i z lekką ociężałością w dreptaliśmy w Nowy. Jaki będzie???? Tego nie wiemy! Życie przecież nie raz nam pokazało jak bardzo może nas zaskoczyć! Więc po prostu żyjmy tak na maksa, na ile zdrowie i możliwości nam pozwolą.   

 

40 -stka kolegi i kolorowy styczeń.

Styczeń obfitował u mnie w duże ilości pracy. Nie było nawet czasu aby usiąść do bloga. Jednak nie samą pracą człowiek żyje. Zdarzyły się te...