GORLITZ ZOO , RYBNIK

 Zoo - to wspaniałe miejsce do poznania ciekawych gatunków zwierząt. Miejsce gdzie można spacerować, podziwiać niesamowitość tego świata. Znaleźć się na drugim krańcu globu bez wyjeżdżania poza granice państwa. Co roku , a nawet dwa razy do roku jesteśmy w naszym wrocławskim zoo. Tym razem zaprosiłam nasze zaprzyjaźnione rodzinki na wypad do Gorlitz. Jest to tak blisko od nas. Samo miasto zachwyca infrastrukturą, czystością ulic, zielenią. Do tego połączenie miast. Przechodzisz przez most i jesteś w Zgorzelcu. Miasto Gorlitz odwiedziłam już parę razy. Kiedyś we wczesnych latach mojego małżeństwa razem z moją mamą pojechaliśmy na jarmark bożonarodzeniowy. Potem razem z Jarkiem i Norbertem byliśmy na wycieczce po mieście i zakosztowaniu pysznej kawki z ciachem. Parę lat temu z Gorlitz przywieźliśmy sobie szczeniaczka - owczarka niemieckiego, a teraz pojechaliśmy do ichniejszego zoo. Nie jest to typowe zoo, bardziej park z zwierzątkami i atrakcjami dla najmłodszych. Jest możliwość zakupienia pamiątek, miejsce posiłku, przycupnięcie dla relaksu, dotknięcie zwierzątek. Dużo odwiedzających osób z Polski. Miejsce dla rodzin z dziećmi, ale nie tylko. Nasza grupa się podzieliła na dwa obozy. Jedni z maluchami ,a my ze starszakami. Dziewczyny ogólnie chodziły swoimi drogami, jednak bacząc na to aby nas nie stracić z zasięgu wzroku. Nie wiem czy się bały , że się zgubią , czy bardziej to, że trzymaliśmy plecak z żarciem hahahaha. Dziewczynki  korzystały ze wszystkiego. Park linowy, mysie dziury, królikarnia, nauka dojenia krowy, papugarnia, przytulasy z wielbłądem itp.  Tak nam zleciała większa część dnia. Umęczone bieganiną dzieciaki popadały w samochodzie   w drodze do domu. Obok Gorlitz i Tierparku  znajduje się Kraina Turisede. To miejsce po dwóch stronach rzeki i po dwóch granicach  samym środku lasu. Tutaj wybierzemy się w lato ,co by dzieciaki miały możliwość skorzystania ze wszystkiego. 


























 

W październiku wybraliśmy się w odwiedziny do znajomej , która mieszka blisko Rybnika. Akurat trafiliśmy na Oktoberfest . Impreza pełną gębą. Piwo lało się strumieniami od rana do wieczora. Dookoła pełno straganów z różnymi smakołykami. Najbardziej to ja lubię owoce w czekoladzie i antipasti, owoce morza. Zakupiliśmy tego w nieznacznych ilościach, bo niestety ceny powalają z nóg. Dokupiliśmy miodzio, sery , ocet jabłkowy i malinowy. Spotkanie z koleżanką tez należało do bardzo udanych. Udało nam się zrealizować to co zaplanowaliśmy i możemy teraz spokojnie iść przez życie dalej. To była jedna z naszych najpiękniejszych chwil  , o których będziemy pamiętać i opowiadać naszym wnukom. W  dorobku mamy takie właśnie wspaniałe momenty, które radują nasze serca i tworzą naszą historię. Od jednej chwili, jednego spotkania ktoś zmienia swój cały świat. Nie ma rzeczy i ludzi , które są przypadkowe. To  zapisane w gwiazdach ludzkie losy. Już z góry wiadomo co i jak , kiedy ma nastąpić. My tylko mamy wybór , na która drogę się zreflektujemy. Czy pójdziemy prosto, czy skręcimy w prawo, a może w lewo. Jedynie czego nam nie wolno robić to stać w miejscu. Nie możemy się poddać. Nie możemy zrezygnować z dalszej podróży. Tylko ten , który  to zaczął może to skończyć. My musimy podjąć decyzje co do drogi i wziąć sprawy w swoje ręce z pomocą niebiańskich aniołów. Kiedy myślisz , że dasz radę to naprawdę dasz radę. Człowiek nawet nie wie ile w nim siły, mocy sprawczej. Ile znaczy dla drugiego człowieka. Czasami nam się wydaje , że gdy nas zabraknie to nikt tego nie zauważy. To nieprawda. Zawsze znajdzie się choć jedna osoba, której będzie ciebie brak. Nie musisz z nią rozmawiać , wystarczy że się uśmiechnęłaś, że spojrzałaś na nią, zainteresowałaś się , podałaś rękę. Po prostu byłaś tu i teraz. Tak jak mój Norbciu był tylko na chwilę na tej ziemi, ale zostawił tak dużo. Wiele osób go znało. Wiele osób dzięki niemu spojrzało inaczej na drugiego człowieka. Wielu osobom jego uśmiech sprawił radość. Jego pogoda ducha, wielka siła , determinacja , radość z malutkich rzeczy wszczepiła się w inne serducho. Każdy kto go wspomina opowiada o jego charyzmie, szczebiocie , bananie na ustach, pomocy dla drugiego, afirmacji życia. Czy bał się ? Jak cholera!!!! Bał się , że umrze ,że będzie boleć, że będzie sam,  że nie znajdzie przyjaciela. Czy kochał? Kochał całym sobą. I tego mi najbardziej brakuje. Tej wielkiej, dziecięcej , prawdziwej miłości. Miłości prostej, szczerej , bezgranicznej. Życie z osobą niepełnosprawną dało nam dużo do przemyślenia. Czy przeorganizowaliśmy swoje życie? Nie. Było takie jak miało być. Mieliśmy dziecko, które wymagało pomocy. To była nasza codzienność. Innej nie znaliśmy , więc nie mogliśmy porównać  czy zmienić.  Prostu tak było i już. Codzienna rehabilitacja, pomoc w nauce to normalność. To nasza normalność. Potem dzięki niemu pojawiła się Zuzia. Na pierwszy rzut oka zdrowa, piękna panienka. Tak, zdrowa bo nie trzeba jechać na ćwiczenia, bo jest samodzielna. Jednak poznając bliżej i tworząc dla niej zwyczajność uwidaczniają się braki dużo bardziej skomplikowane. Tego nie uda się naprawić poprzez ruch, zabawę , rutynę, operację czy rehabilitację. Tu trzeba sięgnąć głębiej. Trzeba poruszyć jej serce i mózg. Mózg zniszczony przez porzucenie, narkotyki, brak miłości, stabilizacji, zasad. Tu praca dla psychiatry i psychologa, terapeuty rodzinnego. Tu musimy wszyscy podjąć się leczenia. Jaki będzie rezultat ? Tego nikt nie wie. Narkotyki w ciąży zrobiły wielkie emocjonalne spustoszenie u dziecka. Wszyscy jesteśmy dobrej myśli , ale czy to wystarczy? Czasami nie mam już siły. Czasami chce mi się wyć. Czasami chcę już odpuścić , ale wiem że nie mogę. Jestem mamą. Byłam świadoma swojej decyzji o kolejnym potomstwie. Więc nie mogę jej opuścić bo zachowam się tak jak ci ,którzy ją pozostawili. Kolejne wyzwanie jakie mój koliberek nam sprawił to Sara. I znowu zaczynamy od nowa. Kolejna istotka pełna rozstań. Kolejne rodziny zastępcze, kolejne rozczarowania w jej jak krótkim życiu. Miliony pytań kotłujących się w jej głowie. Dlaczego mnie zostawili? Co ja takiego zrobiłam? Czy jestem brzydka? Jak to Sara mówi, czy nie mam żadnego talentu? Do tego pogłębiająca się głuchota. Mimo swojego cierpienia dziewczynka jest bardzo pogodną osóbką. Do tego zadaje miliony pytań. Jest bardzo samodzielna , a i z niedosłyszeniem radzi sobie wspaniale. Talenty też jej znaleźliśmy z czego jest bardzo zadowolona. Teraz czekają nas nowe , pełne niewiadomej dni. Będziemy się uczyć nas wspólnie. Będziemy walczyć o naszą rodzinę. Mam nadzieję, że będzie dobrze. Chciałabym aby dziewczynki były tak szczęśliwe jak mój synek. Żył krótko, ale na maksa. Doświadczył wiele i zabrał ze sobą wiele. Kocham to moje szalone życie. 

 








KONIEC LATA I WAKACJE W USTRONIU MORSKIM

Koniec wakacji był zakończony miłym akcentem.  W tym roku postanowi-łam , że urodziny Norberta , które przypadają na 31.08. będą Dniem Rodziny. Tego dnia zaproszę moich najbliższych do nas do ogrodu. Zorganizujemy zjeżdżalnię, balony, ciacho, basen, zawody. Stworzę Drużynę Koliberka i wspólnie co roku będziemy świętować czas nasz, naszych bliskich i jego przyjście na świat. Tego nie udało mi się zrealizować teraz, bo za późno na to wpadłam. Każdy już miał co innego w planach , dlatego w styczniu zasiadamy do planowania naszych imprez co by potem było wszystko jasne. Mam milion pomysłów na nasze życie, ale czy uda mi się je zrealizować? Tego nie wiem. Wiem jedno ,że jest to dla mnie motor do życia. Dobrze ,że mój mąż jest przychylny tego typu przyjemnościom. Wiecie, tak sobie myślę, że naprawdę to nasze życie jest bardzo przemyślane. Jest w jakiś sposób tak poukładane aby czerpać z niego na maksa. Jedynie co musimy my, to zauważyć to wszystko co daje nam los i skorzystać z tego w pozytywny sposób. Nie zawsze jest to łatwe, nie zawsze jest to podane na tacy. Trzeba umieć to dostrzec i zaakceptować. W tym roku po raz drugi pojechaliśmy nad nasze morze. Tylko tym razem do naszego wspaniałego Ustronia Morskiego. Mamy tam niezłą miejscówkę. Blisko morza, lasu i basenu krytego. Blisko do centrum. Kocham to miejsce jest tam wszystko co potrzebujemy. Gdy pada możemy pójść na basen , kręgielnie, spa. Jest park linowy. Kawiarnie, restauracje. Wypożyczalnia rowerów, molo, port rybacki i świeże rybki. Uwielbiamy desery w Kabaczku. Dzieciaki przejażdżkę ciuchcią do Sianożęt. Wesołe miasteczko, które powoduje u mnie boleści brzuszne. Jest kino 7d i VR. i ogromny deptak, na którym możesz przycupnąć i oglądać zachody słońca popijając grzane wino. Wszędzie jest blisko. Nawet do Kołobrzegu, Mielna , Gąsek . Z stamtąd jest dobry start do Ogrodów Hortulus czy Parku Pomerania. Dla nas to super miejscówka i bardzo ją kochamy. Czujemy sie jak u siebie w domu. Może kiedyś na starość  wyprowadzimy się z naszej wioseczki i zamieszkamy nad morzem. A tak jak mówiłam koniec wakacji to pobyt w Ustroniu. Pogoda była właśnie w kratkę, ale dało się przeżyć. Zabraliśmy ze sobą przyjaciółkę Zuzi - Karolę. Fajnie było. Dziewczynki się nie nudziły. Codziennie było coś dla nich zorganizowane. Pół dnia spędziliśmy na basenie krytym. Następnego w Kołobrzegu gdzie złapała nas wielka ulewa. Dziewczynki skorzystały z parku linowego i powiem, że nie było łatwo przejść trasę. Jednak dały rade i jestem z nich bardzo dumna. Lody , gofry i fast food były u nich codziennie. Nie zabrakło mega deserów w naszej ulubionej restauracji w dniu urodzin koliberka. Mam nadzieję, że w przyszłym roku też tu będziemy. 
































 

Przed naszym wyjazdem nad morze załapaliśmy się jeszcze na dwie imprezki. Jedna to dożynki wiejskie w naszym parku. Dzieci z przedszkola miały występ.   Śpiewały, tańczyły. Były balony, malowanie twarzy, dmuchańce, stoiska z jadłem i popitkiem.Jak to bywa na dożynkach. Nawet młodzież się bawiła. 








 

Druga imprezka to urodziny panny Łucji, siostry przyjaciółki Zuzi. Dziewczynki starsze pomagały zorganizować tę uroczystość. I spisały się na medal. Było malowanie twarzy, zamykanie w bańce mydlanej, dmuchańce, tańce, konkursy. Nawet wspólnie dzień wcześniej upiekły torta z picachu  . O taki prosiła jubilatka. Ja w prezencie zrobiłam słodki stół. No i była extra zabawa. Wiecie , nawet my mamy, pozjeżdżaliśmy na dmuchańcach. Oj jak dobrze mieć mniejsze dzieciaki. Człowiek może tez poświrować i nikt nie będzie zdziwiony. Impreza trwała cały dzień. Wieczorem małolaty popadały ze zmęczenia i adrenalinkę. 







 

Zamek 🏰 Kliczków

Ostatni weekend kwietnia spędziłam wraz z przyjaciółką w cudnym miejscu. Wybrałyśmy się do Zamku Kliczków. Lubimy zwiedzać tutejsze zamki. W...