Misiu sesja w rzepaku














 Niedługo Dzień Mamy. Wpadły mi zdjęcia nasze wspólne z Misiem , które robiliśmy w rzepaku. Mój mały blondasek , uśmiechnięty, z oczami przymrużonymi od jaskrawości słońca i żółtych kwiatów. Zawsze był całuśny i uwielbiał się przytulać. Gdy był mały często leżeliśmy na kocu i spoglądali w niebo wyobrażając sobie rożne postacie , które formowały białe chmurki. Czasami robiliśmy piknik na trawie delektując się słodkościami, popijając lemoniadę i plotąc wianki z kwiatów polnych, w szczególności z mleczu . Odkąd mój mały zmarł przyśnił mi się dwa razy. Pierwszy raz długo po śmierci , ale własnie na takiej łące , boso. Leżeliśmy na trawie i słuchaliśmy koncertu , który odbywał się na świeżym powietrzu. Młody kochał muzykę i w naszym domu często było ją słychać. Ja leżałam obok niego wpatrując się w jego ciałko jak zaczarowana. Chłonęłam tę chwilę jak najlepszy narkotyk świata. Nic nie mówił , tylko machał nóżkami i słuchał dźwięków muzyki. Było widać radość i spokój w jego oczach. Chwila trwała , a ja chciałam ja zatrzymać jak najdłużej. Potem ucichła muzyka ,a On wstał . przytulił się do mnie i pobiegł przed siebie. Pamiętam każdy szczegół tego snu, nawet zapach synka i jego dotyk. Kolejny raz odwiedził mnie niedawno, podczas moich wakacji. Spał w swoim łóżku , gdzie nagle się obudził  i wstał z uśmiechem na twarzy patrząc na nas . Tu równie był szczęśliwy i spokojny. Nigdy nic nie mówi , tylko obdarza mnie swoim uśmiechem.Takim jak zawsze szczerym , pełnym ,czułym. Wtedy tez pomyślałam , że jest z nami w tej podróży i zawsze będzie.  Zwiedza z nami świat  już bez okularów, bez zadyszki , bez bólu. Oj synku kocham , kocham , kocham.

Wielkanoc w tym roku będzie ciepła.

 

Opóźnione wpisy z Wielkanocy wreszcie nastąpiły. Coś w ostatnim czasie nie mogę się wyrobić. Dużo tego się nazbierało. No , ale cóż? ! Życie pędzi jak szalone!!!! I niech tak będzie. Zwłaszcza , że staram się żyć pełną piersią i chwytać każdą okazję. Czy jest mi z tym dobrze? Chyba tak... czasami jest ciężko , ale adrenalina trzyma mnie przy życiu. Nie pozwala na głupie myśli.Czasami zastanawiam się nad pędem jaki teraz ogarnia świat, nad umykającym dniem i życiem , które zaczyna być bardzo krótkie. Nie mówię już tylko o moich latach , które ubywają niczym błyskawica , ale o tym jak tchnienie ludzkie co raz bardziej skraca swój dystans. Udary, zawały , krwotoki co raz częściej dotyczą młodych ludzi. Dziś jesteś , a za chwilę znikasz z powierzchni ziemi. Boję się śmierci. Nie swojej- tu się pogodziłam z nią- lecz moich ukochanych. Boję się samotności, życia bez ukochanego , bez dzieci....




Ale dobra!!! Co jak co pogoda na święta udała się rewelacyjnie i nic nie zapowiadało , że maj da nam popalić i przyjdzie  niezłe ochłodzenie. Jak zwykle na naszym wzgórzu rzepaki pokazały swoje czarujące oblicze i żółcią oblały każdy nasz zakątek.  Błękit nieba jeszcze bardziej odbijał się w łanach naszego złota. Ciepełko za oknem co raz bardziej przypominało o zbliżających się wakacjach. 




Ogród z dnia na dzień ubierał się w ferie koloru i zapachu dając znać , że pełnia wiosny już tu jest. Najpiękniejszy okres na tym naszym wzgórzu. Zapach bzu i rzepaku , kwitnące rododendrony i azalie , a w małym ogródeczku nowalijki. Wiosna , wiosna ech że TY.




Wielkanoc jak co roku rozpoczyna się od malowania pisanek i poświęcenia koszyczka. Razem z pannicami ogarniamy chałupkę , aby potem stanąć do pieczenia pyszności i słodkości na wielkanocny stół. Fajnie , że mam z kim to robić. Starsza może mniej chętna . Za to mała jak najbardziej. I powiem , że nieźle jej to idzie. Woli milion razy stać przy garach niż na chwilę spojrzeć do książki. No cóż każdy jest inny, prawdaż?  W niedziele od wczesnych godzin porannych pilnowały mnie czy abym już nie wstała i nie zamieniła się w zajączka. Ja głupia po cichaczu wymknęła się z domu i porozrzucała słodycze po całej naszej posiadłości myśląc ,że moje gwiazdy smacznie śpią. Szybko wpełzłam pod kołderkę gdy słyszę jak małolaty już zbiegają po schodach. Mój Jarek ze mnie się śmieje , że one już od 3 rano nie śpią i czekają na mnie. Gdy ja zmarznięta biegałam w piżamie po ogrodzie - one w ciepełku obserwowały mnie w oknie balkonowym.  No , ale to ich przywilej. Sama pamiętam jak czekałam na tego Zająca. Póki żyła moja mama zawsze go nam robiła i myślę, że i ja pójdę w Jej ślady . Tyle jest frajdy z tego szukania. Pamiętam jak kiedyś schowałam Zuzi i Norbciowi w domu , że biedni nie mogli znaleźć aż do obiadu. Mała to nawet się popłakała i musiałam dać im fory. Do tej pory panna wspomina. Chciałabym aby własnie takie chwile były częścią ich wspomnień o mnie, tacie i naszym domu.










Wielkanoc minęła na leniuchowaniu, przytulaniu i zabawach z ferajną. Były spacerki z Lunką i obżarstwo przy stole - mimo ,że z roku na rok zmniejszamy porcje to i tak jakoś tego jest dużo. Oczywiście odwiedziłam mojego synka chociaż tak jak mówię i myślę - on jest z nami w naszym domu , siedzi przy stole i uśmiecha się z naszych wygłupów. Niby każdy dzień przybliża nas do spotkania z Nim to tęsknota jest co raz większa. Co raz bardziej zdaję sobie sprawę , że nie zobaczę Jego dorastania, nie będę babcią dla Jego dzieci , nie usłyszę - " Mamo kocham Ciebie", nie zadudni jego głos, a zimne stópki nie wślizgną się pod kołdrę do moich. Czasami śnię o Nim i o tym jakby mogło być. Za chwilę odrzucam te myśli aby dać mu spokój, dać poczucie że daję sobie radę i jestem szczęśliwa. Jednak ból matki rozdziera serce i mózg każdego dnia.










Misiu sesja w rzepaku

  Niedługo Dzień Mamy. Wpadły mi zdjęcia nasze wspólne z Misiem , które robiliśmy w rzepaku. Mój mały blondasek , uśmiechnięty, z oczami prz...