GÓRA GÓRZEC 2023r.

Góra Górzec 2023r 





01.01.2022r. tego dnia postanowiłam wejść na Górę Górzec. To moja mała pielgrzymka  na Kalwarię. To moje postanowienie Noworoczne: zanieść swoje modlitwy tam blisko nieba. Tego było mi trzeba. Jarek miał służbę, zresztą jak co roku. Byłyśmy same: ja, Zuza i Lunka. Plaskałam pół nocy. Kolejny miesiąc, rok...jak odszedłeś. Czułam wewnątrz mojej duszy ogromną potrzebę zaniesienia moich próśb i wdzięczności tam gdzieś wysoko. Przyznam się, że był to dla mnie pierwszy raz. Nie było to dla mnie łatwe, gdyż ostatni rok należałam do typu kanapowca i droga pod górkę dala mi w kość. Nie poszłyśmy na łatwiznę. Nie wybrałyśmy trasy wzdłuż traktu, wręcz przeciwnie . Poszliśmy ścieżką kamienistą , stromą , pod górkę. Cieszę się bardzo. Było wcześnie rano i jeszcze na szlaku nie było ludzi. Dopiero gdy schodziłyśmy pojawiły się pierwsi pielgrzymi. Szłyśmy powoli, trochę rozmawiając, trochę się śmiejąc z mojej zadyszki. Jednak warto było się wysilić. Widok zapierał dech w piersiach. Wiatr delikatnie smagał mnie po policzkach , a promienie słońca przedzierały się przez  gałęzie drzew. Usiadłyśmy przed kapliczką i każda z nas  w ciszy zaniosła swoja modlitwę. Cieszę się z tego podarku dla moich bliskich. Powiem, że nawet ukoiło to moją duszę. Takie miejsca są faktycznie magiczne. Cisza, spokój, bliskość nieba i natury...tak. Tego skołatana, poszarpana dusza potrzebuje. Utulenia, połaskotania, poczucia bliskości tych ktorych nie ma. Jestem z siebie dumna. Myślę, że i w przyszłym roku pójdziemy tam razem, aby znowu zanieść modlitwę za naszych bliskich.


Nie wyglądam tu na cud kobietę, ale tego dnia byłam smutna, zapłakana, zdołowana i nie zależało mi na wyglądzie. Dla mnie liczył się spacer i zaniesienie mojej wędrówki bliskim. Zresztą kto dobrze wygląda po Sylwestrze Hihihi.
Nawet moja psiapsi była zachwycona dłuższym spacerem. Tyle zapachów po drodze, tyle ciekawych i nieznanych miejsc. To nie jest typ kanapowca. Nasza psinka to wędrowniczek. Bardzo lubi podróżować.



Widok przepiękny, ale te schody?!!!! Dałam radę i to jest plus dla mnie.






W styczniu postanowiłam dorobić sobie nowy tatuaż. Raczej dokończyć ten pierwszy. Tym razem był to koliberek. Długo wybierałam wzór. Ten, który zrobiłam jest duży ( jak na mnie) i kolorowy. Pasujący do serduszka. Wybrałam tym razem studio tatuażu w Strzegomiu. Dziewczyna mega sympatyczna, bardzo miła i konkretna. Szybko i sprawnie , a nawet bezboleśnie wykonała moje dzieło.  Cieszę się bardzo, że mój synek zaklęty jest w tym ptaszku. Teraz patrząc na niego czuję, że jest ze mną non stop. Kłuje mnie dzióbkiem gdy jest coś nie tak i mówi : Matka weź się w garść. Tak nie można. Nie wstyd ci? - i od razu prostuje plecy, wypinam biust, ocieram łzy i idę do przodu. Życie jest jakie jest. Każdy ma swoje. Jest lepsze i jest gorsze. Każdy z nas pisze swój scenariusz. Wiem, że potrafi dać nam nieźle w kość, połamać nasz kręgosłup...jednak od nas zależy czy to zmienimy, czy się pozbieramy, czy z naszego beznadziejnego życia wydobędziemy choć kawałek szczęścia. Nie jest to łatwe. Ba, nawet strasznie trudne. Nie da się zapomnieć. I ja nie chcę zapomnieć, ale chcę zmienić je na tyle abym mogła żyć dalej na tym świecie i poczuć się jeszcze szczęśliwa. Wiem, że gdyby była odwrotna sytuacja i ja bym odeszła z tego świata to chciałabym aby moi bliscy nie płakali. Żyli na 200%, chodzili do kina, spotykali się ze znajomymi, śmiali się do rozpuku, zwiedzali świat, a mnie mieli w swoim sercu i wspomnieniach. Nie wiem jak to jest, ale życie moje dziwnie się układa. Na mojej drodze stanęły nowe osoby, które dały mi wiele dobrego. Są też osoby, które właśnie w tym momencie mojego życia zostawili mnie. Myślę, że to tak miało być. Życie zweryfikowało przyjaźń. Pokazało kto kim naprawdę jest. Na początku bardzo mnie to bolało, jednak z czasem zrozumiałam ,że nie warto prosić się o uwagę. Dobrze mi jest tak jak jest.  Nie czuję się sama, bo mam kochającego męża, córkę, siostrę i jej rodzinę, ale także najwspanialsze przyjaciółki i znajomych. Czasami tylko zazdroszczę jednego. Tego ,że mają rodziców, babcie. Tak szybko wszystko się u nas potoczyło. Jednak czas jaki był nam dany wykorzystaliśmy na maksa. Czy dzisiaj jestem szczęśliwa?  TAK!!!! Bo mam to szczęście ,że jestem mamą, żoną. Bo mam rodzinę, bo mam gdzie spać, co jeść, do kogo się przytulić. Bo mogę wspomnieć najpiękniejsze chwile mojego życia. Bo mogę doświadczać świata. Myślę, że moi kochani pomagają nam jak mogą. Kierują naszym życiem, tylko trzeba umieć się w nich wsłuchać i rozmawiać z nimi. Powiem Wam jedno. Ostatnimi czasy prosiłam Boga o szczęście, o miłość, o rodzinę, o to aby w moim domu znów było radośnie, abym mogła dać swoje serce na nowo. I wiecie co.... Na naszej drodze pojawiła się iskierka. Myślę, że już mogę powiedzieć. Tak ...niedługo nasza rodzinka się znowu powiększy. Pojawi się panna Sara. 10- latka pełna strachu, obawy ale i nadziei na miłość i dom. Zakochaliśmy się w niej od pierwszego spotkania. Nie wiem czy tak miało być. Przed śmiercią Norb -
cia rozmawialiśmy o jeszcze jednym dziecku. Misiek zagadywał nas :
- Mamo może weźmiemy jeszcze jedno dziecko?
- Synek no co ty? Gdzie? Nie ma miejsca w domu.
- Mamuś jest pełno. Jak będzie brat to zamieszka ze mną w pokoju. Jak siostra to z Zuzią. Zmieścimy się.
- No mogłoby być, ale wiesz o tych sprawach to gadaj z tatą. On musi się zgodzić bo ja to nie ma sprawy, ale tato to wiesz grubsza sprawa.
-Dobra, damy radę.
No i tak tam kiedyś przemknęło przez nasz dom taka myśl. Potem byliśmy już zaprzątnięci  wizytami u kardiologa i przygotowaniem do operacji. Po śmierci dziecka człowiek nie myśli o takich rzeczach. Zresztą nie chcesz zastąpić dziecka dzieckiem. Nie ma takiej opcji. Norbert był jedyny, niepowtarzalny, ukochany, nasz synek, nasza miłość, serduszko, koliberek. A teraz...teraz jesteśmy gotowi na nowy etap naszego życia. Teraz jesteśmy w stanie dać dom kolejnej duszyczce. Czy się boimy?
Tak!!!! I to bardzo. Boję się czy damy radę to ogarnąć? Nowy członek rodziny, dużo doroślejszy, z wielkim bagażem doświadczeń ( i to wcale nie tych pięknych), z chorobami, oczekiwaniami. I Sara i Zuzia bardzo chcą być razem. Każda marzy o siostrze. Zuzi brak brata. Brak przyjaciela, towarzysza zabaw, spowiednika. Trochę razem przeżyli. Kochali się i wspierali. Została sama, po raz kolejny w swoim tak krótkim życiu. Sara też przeszła kilka rozstań. W jej oczach jest smutek, żal ale też pragnienie bycia dzieckiem pełnowartościowym, mającym swój kawałek nieba. Spotykamy się, dzwonimy, a w jej głosie słychać pragnienie domu i rodziny. Może już niedługo zawita u nas na zawsze.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zamek 🏰 Kliczków

Ostatni weekend kwietnia spędziłam wraz z przyjaciółką w cudnym miejscu. Wybrałyśmy się do Zamku Kliczków. Lubimy zwiedzać tutejsze zamki. W...