Prezent od Koliberka

  I co ja mam powiedzieć?






Czy nie wierzyć w przeznaczenie? No nie ma takiej opcji w naszym przypadku. Wierzę , że gdzieś tam wysoko, wysoko w niebie jest zapisany nasz los. To co robimy tu na ziemi to suma tego wszystkiego czego nauczyliśmy się w szkole życia. Nie chcę myśleć, że tu na ziemi jesteśmy tylko na chwilę i koniec. Świat jest zbyt piękny aby ktoś go nie stworzył z taką perfekcją. Myślę, że tam po drugiej stronie tęczy jesteśmy przygotowywani do życia na ziemi. Uczymy się w szkole niebiańskiej kochać, szanować. Uczymy się jak doskonalić siebie, swoje mocne strony. Każdy z nas ma przypisaną pewną rolę , która musi spełnić tu na ziemskim padole.  Tu ma swój określony czas , w którym musi  zrealizować swój plan. Uważam , że każdy na swojej drodze spotyka właściwe dla siebie osoby. Te , które przynoszą nam różnego typu doświadczenia, mające nas czegoś nauczyć.  I niestety nie zawsze są one dla nas miłe. Jednak uczą nas pewnych zachowań.  Tak właśnie myślę.... i jest mi z tym bardzo dobrze. Jest to dla mnie nadzieja, że moje dziecko, moja ukochana rodzina czeka tam na mnie w niebie i obserwują moje poczynania. Pomagają mi kiedy mam problem, kiedy czuję się samotna, kiedy jest mi źle. Nie wiemy ile nam zostało tego życia na ziemi. Nie wiemy , którzy jesteśmy w kolejce do bram niebios. Więc kochajmy się , szanujmy i czerpmy z życia ile się da. Bo Ci na górze nas rozliczą. Nie róbmy im przykrości, a jak się spotkamy to opowiemy im wszystko co nas w życiu spotkało. 

   Jeżeli chodzi o prezencik od mojego synka to muszę Wam coś opowiedzieć. To nasza kolejna historia. Pojawia się w naszym życiu nowy rozdział. Z pół roku przed śmiercią Norberta , na profilu związanym z adopcją pojawiło się ogłoszenie , że poszukiwana jest rodzina adopcyjna dla dziewczynki 8 letniej. Norbert od razu podłapał temat:

-Mamusiu może weźmiemy jeszcze jedno dziecko?

- No coś Ty? A gdzie się zmieści?

- Damy radę!!! U nas jest dużo pokoi. Będzie miejsce jeszcze dla jednego. Fajnie mieć dużo rodzeństwa. Dasz radę mamusiu.

- Wiesz kochanie ... masz rację. Fajnie jest mieć dużą rodzinę. Zawsze taką chciałam mieć.

- No widzisz! To co bierzemy jeszcze jedno dziecko?

- Kochanie ja to nie ma sprawy, wiesz o tym dobrze, ale tato? Hmmm chyba nie będzie zadowolony. Musisz z nim  zagadać. Jak się zgodzi to nie ma sprawy.

Norbert nakręcił się na kolejne rodzeństwo. Zresztą ja też. Jarek musiał do tego dojrzeć. Pokazałam mu artykuł i coś tam w nim drgnęło, ale jeszcze nie wtedy. Niestety los trochę pokrzyżował nasze plany. Jak to mówią  "Ty planujesz, Bóg krzyżuje". No i stało się. Norbert zmarł. Zostawił wielki ból, rozżalenie, nienawiść do świata, niesprawiedliwość. Takie uczucia miotały mną i myślę ,że i także moim mężem. Dlaczego my? Dlaczego on? To pytanie zadaje sobie każdy kto stracił bliską mu osobę. Niezależnie od wieku. Dzisiaj mogę powiedzieć, że jest mi lżej z myślą o moim synku. Czy się pogodziłam ? Trudno to powiedzieć. Wiem ,że nie dałby rady żyć z tym wszystkim co w sobie miał ( choroba serca , sprawiła wielkie spustoszenie w jego organizmie). Jednak dlaczego tak się stało, dlaczego nie miał szansy na wyleczenie tej choroby, dlaczego miał taką wadę , a nie inną? Dlaczego pojawił się na chwilę w naszym życiu? Może właśnie dlatego abym mogła być mamą, abym mogła cieszyć się macierzyństwem, być spełnioną jako rodzic, aby poznać smak łez, bólu, miłości , strachu. Poczuć jak to być nie wyspanym, zdenerwowanym, radosnym, zirytowanym, przestraszonym. To wszystko , życie z nim dało mi szansę na naukę. Bez niego nie nauczyłabym się tego co doświadczyłam. Bez niego nie byłoby Zuzi, może i domu , ogrodu, sadu, wycieczek, miejsc dla dzieci. Może i nie doszłoby do tej chwili , która właśnie następuje w naszym życiu. Dzięki niemu w naszej rodzinie pojawia się kolejna mała istotka. Myślę, że jak dobrze pójdzie na Święta Bożego Narodzenia już na stałe z nami zamieszka panna Sara. Dziewczynka malutka, drobniutka. Ma 10 lat. Włosy w kolorze kasztanowym, piękne brązowe oczy i piegi na nosie. Jest osobą niedosłyszącą i niedługo przejdzie operację wszczepienia implanta ślimakowego. Jest małym skrzatem , który się uśmiecha i gada jak najęty. Patrząc tak z boku to jest bardzo podobna do nas. Jednak coś w niej jest z Norberta.  Ma jego teksty, piosenki, banan na twarzy, przytulasy. Lubi czytać książki, pomagać w domu. Jest baardzo samodzielna. Gdy wchodzę do domu wita mnie okrzykiem " O mamusiu jesteś , tak tęskniłam!!!!" Identycznie wołał Norbert. W nocy przyszła się wtulić do nas i tak samo głaskała mnie po twarzy. W TV ogląda te same programy. Lubi te same potrawy. Wiem, wkręcam to sobie. Jednak uważam ,że tam gdzieś jest magiczny palec koliberka. Co noc prosiłam Go aby przyszedł i mnie przytulił, aby ukoił moje serce. I pojawił się. Gdy pierwszy raz pojechaliśmy z Jarkiem do Domu Dziecka , tam poproszono nas o określenie jakiej płci ma być nasz bobasek i jak ma mieć na imię. Wtedy to miała być dziewczynka i chcieliśmy ją nazwać Sara. Norbert znał tą historię i wieczorami , gdy był mały przychodził do mojego łóżka prosząc abym mu opowiedziała jak to było ,że pojawił się On , a nie dziewczynka.

Pamiętam jak układaliśmy wiersz o naszej rodzince . Całego już nie pamiętam ale szło to jakoś tak :

W pewnym mieście Jaworze 

Tuż przy Starym Dworze

Mieszkała sobie rodzinka

Tata Jarek i mama Acinka

A z nimi mała psinka...

A jak to się stało, że w naszym życiu pojawiła się Sara? Ano było to tak. Po śmierci naszego serduszka na mojej stronce internetowej  często pojawiały się artykuły związane z adopcją. Fundacja Narodziny Miłości nawet poprosiła mnie o napisanie artykułu do ich książki o naszej drodze do szczęścia. I tam nadal pojawiała się prośba o możliwość adopcji małej dziewczynki. Wspominałam mężowi o tym, ale nasze serca nie były gotowe na przyjęcie dziecka. Nie w tamtej chwili. Nie mogłam zastąpić dziecko dzieckiem. Tak wtedy myślałam. Nie pogodziłam się ze stratą, bólem, wściekłością. Jednak los chciał inaczej. Życie samo zakręciło kołowrotek i tak nam poukładało , że się spotkaliśmy. Trochę niechcący. Czy to zbieg okoliczności? Nie wydaje mi się. Pojechaliśmy spotkać się z koleżanką , która prowadzi Rodzinny Specjalistyczny Dom Dziecka. I tam razem z nią była mała kruszynka. Właśnie ta z ogłoszenia.  I od razu wpadła nam w oczy, zawładnęła naszymi myślami. Jarek nie mógł odwrócić od niej oczu. Miała to coś. Ma na imię inaczej, ale od razu powiedziała ,że chce zmienić imię. Jarek zapytał na jakie, a ona że na Sarę. I zamurowało nas. Jak to możliwe? Ona tez od razu przylgnęła do nas. Zakochała się w Jarku, a on w niej. Córusia tatusia. Mogę tak teraz rzec. Decyzję podjęliśmy wspólnie z Zuzą. Baliśmy się jej reakcji. Czy ona tez jest gotowa na nowego członka rodziny. Tak, nawet bardzo. Jak nam powiedziała, nie chce być sama. Była bardzo związana z bratem. Teraz to ona będzie starszą siostrą, która poprowadzi młodszą przez tajniki naszego domu. Na początku odwiedzaliśmy się jeżdżąc do niej kilka godzin w jedna stronę. Dziewczynki bardzo się zżyły. Każda z nich mówi o drugiej moja siostra. Sara przedstawia się naszym nazwiskiem , a i nas zaakceptowała jako mamę i tatę. Szybko wtopiła się w nasze środowisko. Udało się nam nawet spędzić trochę czasu. Sara otrzymała przepustkę aby być w naszym domu przez tydzień. To dało nam bardzo wiele. Poznaliśmy się na wylot i utwierdziło w naszej decyzji. Teraz tęsknimy za sobą jeszcze bardziej. Praktycznie każdego dnia dzwonimy do siebie, a Ona musi nas widzieć na kamerce i z każdym pogadać. W tej chwili to mam wrażenie , że moje dziecko jest na wakacjach i niedługo wróci do domu. Co teraz robimy? Teraz przemeblowujemy nasze mieszkanko i  szykujemy pokój dla księżniczki. Pokój Norbcia pozostaje jego pokojem. To miejsce , w którym odpoczywam, uczę się i rozmawiam z nim. To mój AZYL. Dziewczynki wiedzą o tym i szanują moją decyzję. Dla nas Misiek nadal jest w naszym domu i w jego pokoju. Niech tak zostanie. Dla mojego dobrego samopoczucia  i miłości do Niego.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zamek 🏰 Kliczków

Ostatni weekend kwietnia spędziłam wraz z przyjaciółką w cudnym miejscu. Wybrałyśmy się do Zamku Kliczków. Lubimy zwiedzać tutejsze zamki. W...