Pierwsze wakacje nad morzem Dźwirzyno 2008r

Pierwsze nasze wspólne wakacje spędziliśmy w Polsce i to początkiem czerwca. Pogoda trafiła nam się bardzo piękna. Był czas na opalanie się na plaży i skorzystanie z zamoczenia stópek w naszym cholernie zimnym Bałtyku. Misiek bardzo dobrze zniosło pobyt wakacyjny. Przeszkadzało mu jedynie gorący piach i słoneczko, które świeciło prosto w oczka.



Razem z nami oczywiście na wakacje pojechała nasza psinka. Wtedy mieliśmy pudelka miniaturkę Nukę.Bardzo grzeczny i ułożony piesek. Pilnował tego naszego skarba na każdym kroku. Jedynym mankamentem było tylko to ,że ta nasza psinka sama nie chciała zostać w domku. Piszczała tak głośno ,że było ją słychać na cały kemping. No cóż, musiała chodzić wszędzie z nami. Dobrze, że były miejsca przyjazne zwierzętom. Wtedy nie było to tak rozpropagowane jak teraz, ale daliśmy radę.

Moje serduszko zawsze się uśmiechało. Tak jak pisałam wcześniej - banan nie schodził mu z twarzy. Moje kochane, pogodne i szczęśliwe dziecko. Umiał sam się zająć. Wystarczyło dać mu kilka zabawek albo książeczkę do oglądania i dziecka nie było. Nauczył się z nami spacerować i robić kilometry. My nie siedzimy na plaży tylko zwiedzamy i pokazujemy naszym dzieciom świat przy okazji gadając i opowiadając non stop.








Do tego zdjęcia mam wielki sentyment. Rzem z tatą , który osłania Go od słoneczka. Potem ma podobne zdjęcie jak jest większy. Tata zawsze stał za nim, był jego zbroją. Tata nigdy nie krzyczał, nie złościł się . Zawsze miał czas, cierpliwość.Kochał tak mocno jak ja.


Zejście na plażę mieliśmy nieco bardziej dzikie.Kto miał małe dzieci i wózek to wie jak ciężko przepchnąć go na plaże, ale dzielny tata zawsze dawał radę. To był mały pikuś. Ciężej nam było wnosić wózek z dzieckiem, zakupami i psem na 3 piętro, ale daliśmy radę. Nawet ja.

Nasze psiaki to mieszczuchy i poduchowce , więc śpią razem z nami. Tak więc jak widać miejsce dla mężusia mało dostępne. No cóż zrobić jak się rozpuszcza psy i dzieci ( i żonę hihih).

















Te zdjęcia powinny być pierwsze bo to są godziny przed wyjazdem. Piesek czeka w korytarzu bo już widzi spakowaną walizkę , a malutki siedzi w krzesełku i zajada chrupki co by czymś się zajął podczas naszego pakowania. Jeszcze nie wiedział co Go czeka. Pierwsza prawdziwa podróż wakacyjna. Fajnie, że tych podróży los nam dał dużo więcej. Cieszę się tym wszystkim co otrzymałam od niego i jestem mu za to bardzo wdzięczna. Dziś żyję wspomnieniami, cudownym wspomnieniami i chwilą teraźniejszą z nową rzeczywistością pełną kolejnych wyzwań.
 

Norbert i chrzciny





Chrzciny mojego pierworodnego- mogę tak mówić, bo urodziłam Go z serca, a nie z brzucha, chociaż po tylu grzebaniach w moich wnętrznościach to tak jakbym miała cesarkę -były przepiękne i kameralne.Naszym kamerzystą był kolega z pracy Jarka i mój kolega z podstawówki. Narobił nam milion zdjęć.Chrzestną została wiadomo moja siostra, a chrzestnym bliski nasz kolega ( odwdzięczył nam się tym samym hihih). Byli nasi przyjaciele i najbliżsi. W kościele byliśmy sami. Był spokój, cisza. Czuć było unoszące się szczęście. Z witraży przebijały się promienie słoneczne ,które sprawiły , że czułam obecność mojej mamy. Niestety nie zdążyła zobaczyć swojego wnuka, choć bardzo Go pragnęła. Teraz są razem, tam gdzieś we Wszechświecie i opiekują się naszą gromadką. 

Nasz Norbuś był bardzo dzielny.Nie zapłakał ani razu. Rozglądał się dookoła siebie, a gdy właśnie zapalono świecę, wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany. Ubranko do chrztu zasponsorowała mu chrzestna - prosto z Belfastu.Do tej pory trzymam je w pudełku z pamiątkami razem z pierwszymi adidasikami. To był kwiecień. Na zewnątrz było bardzo przyjemnie. Jednak w kościele było czuć niezły chłód. Misia obtuliliśmy grubym kocykiem, aby nam nie zmarzł.



















 Mieszkaliśmy wtedy blisko kościoła więc po mszy spacerkiem udaliśmy się do domu na torta i małe przyjęcie. Mały dokazywał do późna i nie chciało mu się wcale spać. Emocje zawładnęły nim dość długo. Rutyna dnia codziennego padła , ale to było Jego święto i mógł w tym dniu pobaraszkować nieco dłużej. Każdy brał na ręce, każdy przytulał. I tak to było ...

Sierpień pełen atrakcji

Oj jaki ten sierpień był cudowny. I jak zawsze pełen atrakcji. Był czas dla siebie, koleżanek,rodziny. W sierpniu mogłam się spotkać z moją ...