Mój mały gwiazdor


Mój mały słodziak. Zakochałam się w nim od pierwszych chwil. Był taki malutki, chudziutki i słodki. Chciałam Go po prostu  zjeść. Chyba tak mają wszystkie mamy. Gdy się uśmiechał w jego policzkach pojawiały się dołki. Uśmiechał  się całym sobą. Było widać jak rozkwita, jak powoli dochodzi do siebie. Czuł się bezpiecznie w naszych ramionach. Uwierzył w miłość. Naszego koliberka mama zrzekła się tuż po porodzie. W trzeciej dobie doszło do zatrzymania akcji serca , a potem wędrówka po szpitalach i próba uratowania małej iskierki. I udało się!!! Potem pobyt w Domu Dziecka i próba znalezienia rodziców. I znów udało się!!!



Nasze szczęście rozkwitało z dnia na dzień. Swoim tempem pokonywało trudności. Było widać w nim pragnienie życia. Nie poddał się do ostatniego dnia. Był naszym malutkim wojownikiem. Zawsze się uśmiechał, był zgodny, wszystko mu pasowało. Były również bardzo ciężkie chwile, nie powiem. Nie raz płakałam z nie mocy, z braku snu czy braku akceptacji środowiska zewnętrznego. Młody miał problemy z integracją sensoryczną, mową, przybieraniem na wadze , czy niskorosłością. Nie pamiętam dokładnie jak to było kiedy co noc karmiliśmy Go co godzinę, a potem musieliśmy zmienić jego ubranko. Przy każdym karmieniu męczył się i pocił. Musieliśmy robić przerwy. Był niespokojny i nerwowy. Prawie co dwa tygodnie jeździliśmy na kontrolę do kardiologa i neurologa.Zauważyliśmy ,że gdy robił swoje kroki milowe stawał się bardzo agresywny. Nie mógł sobie poradzić z emocjami. Złościł się, tupał i gryzł siebie, a czasami mnie. Początkiem były te napady prawie codziennie, potem raz na tydzień, potem co dwa, co miesiąc , aż w końcu raz na rok i aż zanikły.








Kiedy stawał się nastolatkiem zmienił się bardzo. Wydoroślał, spoważniał, wyciszył. Był partnerem do rozmów. Zdążył się nawet zakochać, co bardzo mnie ucieszyło. Znalazł również przyjaciela, z którym spędzał cudowny czas. Mimo tych momentów , które były dla nas ciężkie , życie z moim koliberkiem było cudowne, radosne, pełne miłości.Dawał z siebie milion %. Nie chciał w zamian nic wielkiego- po prostu chciał akceptacji, przyjaźni i miłości. Ja jako mama nie raz płakałam kiedy siedział z oczami pełnych łez i mówił ,że nikt nie chce z nim się przyjaźnić, że jest sam. Chciał dorównać kolegom w sporcie. Chciał grać w piłkę, tańczyć, jeździć na rowerze. Nie wszystko mógł robić ze względu na wadę serca, lub po prostu nie miał siły. Chciał z nimi porozmawiać na różne tematy, lecz oni bardziej woleli piłkę i to co związane z nią. Aby nie było mu smutno zapisałam go na basen, gdzie nauczył się pływać i mógł się czymś pochwalić. Jako rehabilitacja jeździł konno. Co dziennie wsiadał i spadał z roweru aż się nauczył. Nigdy się nie poddawał. Od małego dziecka kochał książki. Uwielbiał jak mu wieczorem czytałam. Znał wszystkie bajki świata, a niektóre nawet na pamięć. W zerówce myśleli , że on już umie czytać bo przewracał strony i czytał bajeczki. Na przerwach wolał siedzieć z dziewczynkami, bo były bardziej opiekuńcze, wyrozumiałe i też interesowały się tym co Norbert. Potem zaczął sam czytać i kochał to robić. Czytał wszędzie: w szkole, w kolejce do lekarza, w podróży, na leżaku, tarasie, w nocy pod kołdrą z latarką w ręku. Najlepszym prezentem jaki mógł dostać to książkę albo bon do Empiku.









Książek w pokoju miał co nie miara. Próbował zarazić swoją pasją Zuzię ,ale ta nie była zbyt chętna. Teraz , kiedy panna ma już 14 lat książki stały się dla Niej tym czym dla Koliberka. Teraz to Ona pochłania i wydaje swoje oszczędności na booki. I to mnie bardzo cieszy. Dzięki nim moje kochane dzieci stają się bogatsze, spokojniejsze, mądrzejsze, dojrzalsze.  I jedno i drugie nie lubi audiobooków i e-booków. Uwielbiają zapach kartek, swój głos i zakładki. Zresztą powiem Wam ja również wolę wersje drukowane. Próbowałam audiobooki, ale nie mogłam się jakoś w nie wsłuchać i skupić. Tu zawsze oczy wrócą do zgubionego wątku.No i kocham okładki książek. Ich piękne wydania. Widzę, że Zuza również.
















Co uwielbiał jeszcze mój mały? Oj dużo rzeczy. Zawsze powtarzam , że w życiu trzeba wszystkiego spróbować i doświadczyć. Nie wyręczam moich dzieci, chociaż czasami mnie korci. Nauczyłam się tego przy synku. Musiałam to zrobić gdyż chciałam aby był samodzielny , samowystarczalny, a po drugie to w pewnym stopniu forma rehabilitacji. Uwielbiał gotować i piec. Czasami myśleliśmy o szkole kucharskiej, cukierniczej - lub kursach gdyby nie udało się inaczej ( w planach szkoła dla osób słabowidzących , ewentualnie szkoła w chmurze). Wieczorami siedział w swoim pokoju słuchał muzyki i śpiewał. Oj a miał głos!!! W szkole bez nagłośnienia mógł dawać koncert - tylko bardzo się wstydził, gdyż mówił nie wyraźnie. Gdy chodziliśmy do kościoła, zwłaszcza w okresie  Bożonarodzeniowym on najgłośniej śpiewał. Wszyscy wiedzieli ,że Norbert jest obecny. Ze słuchu potrafił zagrać na keyboardzie każdą piosenkę.Miał wiele serca dla chorych osób, dzieci czy zwierzaków.Uwielbiał warsztaty różnego rodzaju, na które często Go zabierałam.Wieczorami kochał razem ze mną kocykować i oglądać filmy, zwłaszcza Disneya.Był moim , naszym GWIAZDOREM!!!
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Sierpień pełen atrakcji

Oj jaki ten sierpień był cudowny. I jak zawsze pełen atrakcji. Był czas dla siebie, koleżanek,rodziny. W sierpniu mogłam się spotkać z moją ...