Norbert i chrzciny





Chrzciny mojego pierworodnego- mogę tak mówić, bo urodziłam Go z serca, a nie z brzucha, chociaż po tylu grzebaniach w moich wnętrznościach to tak jakbym miała cesarkę -były przepiękne i kameralne.Naszym kamerzystą był kolega z pracy Jarka i mój kolega z podstawówki. Narobił nam milion zdjęć.Chrzestną została wiadomo moja siostra, a chrzestnym bliski nasz kolega ( odwdzięczył nam się tym samym hihih). Byli nasi przyjaciele i najbliżsi. W kościele byliśmy sami. Był spokój, cisza. Czuć było unoszące się szczęście. Z witraży przebijały się promienie słoneczne ,które sprawiły , że czułam obecność mojej mamy. Niestety nie zdążyła zobaczyć swojego wnuka, choć bardzo Go pragnęła. Teraz są razem, tam gdzieś we Wszechświecie i opiekują się naszą gromadką. 

Nasz Norbuś był bardzo dzielny.Nie zapłakał ani razu. Rozglądał się dookoła siebie, a gdy właśnie zapalono świecę, wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany. Ubranko do chrztu zasponsorowała mu chrzestna - prosto z Belfastu.Do tej pory trzymam je w pudełku z pamiątkami razem z pierwszymi adidasikami. To był kwiecień. Na zewnątrz było bardzo przyjemnie. Jednak w kościele było czuć niezły chłód. Misia obtuliliśmy grubym kocykiem, aby nam nie zmarzł.



















 Mieszkaliśmy wtedy blisko kościoła więc po mszy spacerkiem udaliśmy się do domu na torta i małe przyjęcie. Mały dokazywał do późna i nie chciało mu się wcale spać. Emocje zawładnęły nim dość długo. Rutyna dnia codziennego padła , ale to było Jego święto i mógł w tym dniu pobaraszkować nieco dłużej. Każdy brał na ręce, każdy przytulał. I tak to było ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Sierpień pełen atrakcji

Oj jaki ten sierpień był cudowny. I jak zawsze pełen atrakcji. Był czas dla siebie, koleżanek,rodziny. W sierpniu mogłam się spotkać z moją ...