Dzień Mamy






Dzień Mamy...Cieszę się , że jestem mamą. To było moje największe marzenie. Mieć dom , rodzinę, dużo dzieci. Praktycznie wszystko się spełniło za co jestem bardzo wdzięczna. Patrząc w przeszłość to nie zapowiadało się , że coś z tego będzie. Jednak życie napisało swój scenariusz. Los chciał , że dostałam wspaniałego męża, który tak jak ja chciał stworzyć dom i rodzinę. Zaakceptował brak biologicznych dzieci i pokochał te , które życie pokierowało do nas. Jeszcze bardziej za to mu dziękuję , że pokochał tą naszą gromadkę mimo ich problemów zdrowotnych. Jest kochającym i wspierającym tatą. Takim  o jakim niejedno dziecko marzy. Stworzył nam wspaniały dom. Dziś ja jestem szczęśliwą mamą najcudowniejszych dzieci na świecie. Dziś mimo tęsknoty za moim koliberkiem mogę w pełni cieszyć się tym co mam. To on dał mi pierwszego kwiatka polnego i pierwszą laurkę. To on powiedział " mamusiu kocham cię najbardziej na świecie". Tego nigdy nie zapomnisz, nie oddasz do lamusa. To tkwi głęboko w twoim sercu i daje ci siłę do dalszej walki. Wiesz ,że twoje decyzje były słuszne ,że czujesz się jak w niebie i masz ochotę na więcej i więcej i więcej. Teraz to Sara i Zuzia zrobiły mi niespodziankę. Były całusy, przytulasy , słowa pełne miłości, laurki. Nawet zrobiły dla mnie występ  wokalno -taneczny. Wspólne słodkości i kawusia. Potem z mężem czas w jacuzzi. To był cudowny dzień.
Tego dnia też łezki lecą z powodu braku mojej mamy. Minęło już dwadzieścia lat , a dla mnie jakby to było wczoraj. Czasami łapię się na tym ,że obserwuję ludzi i szukam czy gdzieś pośród nich jest ona. Wyobrażam sobie jak wchodzi do mnie do przychodni tak jak zawsze kiedyś to robiła i przynosiła mi owoce lub obiad, który przygotowała. Ciągle mam nadzieję ,że ona żyje i gdzieś wyjechała. To jest prawda ,że im człowiek starszy tym bardziej potrzebuje swojej mamy. Chciałabym usiąść obok niej, poczuć zapach jej perfum, dotknąć jej policzków i wtulić swoją twarz w jej dłonie. Nic nie musiałaby robić , ani mówić. Wystarczyło ,żeby była. Ja bym mówiła. Opowiedziałabym o moim życiu, o dzieciach, pracy i o tym jak bardzo tęsknię za nią. Zapytałabym się jej czy poznała swojego wnuka i czy jest on z nią. Czy jest im tam dobrze, niczego im nie brakuje i czy tak jak nam tęskno za nimi. Na kominku stoją zdjęcia. Jedno przedstawia moje trzy dziewczynki: babcię, mamę i Nukę ( moją psinkę). Wszystkie odeszły z tego świata pozostawiając mnie samą. Kolejne zdjęcie to mój aniołek ,uśmiechnięty od ucha do ucha, z oczami pełnych nadziei na lepsze jutro. I mój tato- już schorowany, cierpiący i pełny nadziei , że wszystko będzie ok.  W dni takie jak dzień mamy, taty czy dziecka, a nawet babci i dziadka - przychodzi mi odwiedzić groby.To tam przynoszę prezent w postaci kwiatów czy zniczy. Więc tym bardziej się cieszę, że mogę chociaż na trochę czuć magię tych dni.
Dzień Mamy świętowałam również z koleżankami z grupy slow jogging. Zrobiliśmy prawie 9 km w niezły upał. Jestem z siebie bardzo dumna. Wreszcie kanapowiec ruszył dupsko. Nie , no tak do końca nie jest bo ciągle jestem w ruchu , ale nie takim jak należy. Postanowiłam wreszcie zrobić coś dla siebie. Czasami jest mi tak cholernie ciężko się zmobilizować , ale jak już ruszę w długą to potem uśmiech nie znika mi z twarzy przez dwa dni. Uczę się kochać siebie i akceptować taką jaką jestem. Powiem wam , że to wcale nie jest takie łatwe. Zawsze znajdzie się jakiś mankamencik , który doprowadza mnie do łez. Staram się nad tym panować i mieć to w dupie, ale....wiecie same jak to jest z nami kobietami.Raz jest super, raz koszmar. Chociaż ostatnimi czasy raczej jest już bardziej na plus. Ostatnio udało mi się przeczytać z parę książek i o dziwo nie medycznych. I znów poczułam magię bycia w domu, kocyka i kawusi z książką w ręku. Udało mi się znaleźć czas na ogarnięcie sypialni i wyrzucenie zbędnego balastu z garderoby. Pomyłam okna  w tych pokojach i zagoniłam dziewczynki aby umyły u siebie - co o dziwo zrobiły to z przyjemnością. Więc chyba naprawdę zaczynam żyć na nowo. 
 Są tu tez zdjęcia ze spotkania z policją i osobami zajmującymi się pomaganiem młodzieży w sytuacjach kryzysowych, w uzależnieniach itp. To spotkanie miało na celu uświadomić nas rodziców z czym borykają się nasze dzieci.  Jak wygląda ich świat. Jak odnaleźć się w sieci, jakie czyhają na nas i na nie niebezpieczeństwa. Gdzie zwrócić się o pomoc. Jeżeli chodzi o zapobieganie to każdy z nas dobrze wie , ze najważniejsza jest rozmowa, kontakt z dzieckiem, bycie tu i teraz. My rodzice czasami nie mamy czasu , cierpliwości. Najłatwiej jest dać dziecku telefon i tablet . Niech się zajmie sam , a ja będę miała czas dla siebie. Czy oby na pewno? Potem okaże się , że ten czas kiedy mogliśmy być razem bezpowrotnie minął. Straciliśmy to co najcenniejsze - Zaufanie naszego dziecka. Nagle okazuje się ,że już nas nie potrzebuje. Wszystkie odpowiedzi, które je nurtowały znalazły odpowiedzi w sieci. Tam po drugiej stronie jest ktoś bliski, kto wysłucha, zachęci , a potem nie daj Bóg, skrzywdzi. To my musimy być tymi dorosłymi, którzy wiedzą co robić. To my musimy pokazać dziecku co dobre, co złe, co realne, prawdziwe, wartościowe. Czy mi się to udaje? Tego dowiem się w przyszłości. Teraz obserwując moje panny myślę , że nie są uzależnione od tego typu atrakcji. Lubią czytać książki, pomalować obrazy, pobawić się lalkami, przygotować pyszne ciasto , czy pójść na rower. Wieczorem spędzić z nami czas na grach, wspólnym oglądaniu filmów czy popływać w basenie. Mają czas godzinowy na używanie telefonu , a na noc wszystko odkładane jest do szuflady w kuchni co by nie korciło je na nocne pogaduchy do poduchy. Jak dotąd starszyzna się nie buntowała i zaakceptowała nasze warunki. Jeżeli chodzi o najmłodszą , to i owszem czasami pojawi się foch , ale jeszcze jest do opanowania. Wcześniej nie miała sprzętu i teraz kiedy go dostała zachłysnęła się nim. Jednak miała przedstawione nasze ultimatum co do czasu jakim będzie mogła dysponować i przystała na to. Teraz od czasu do czasu próbuje nas przekabacić aby mogło być tak jak ona chce. Ważne jest, przynajmniej tak mi się wydaje , stanowczość, konsekwencja i wytrwałość. Potem kiedy to już zatrybi można negocjować lepsze warunki.

















 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wrzesień przyszła niespodziwanie

Wrzesień, wrzesień to już jesień. Jarzębinę w koszu niesie. No początek miesiąca zapowiedział się istnie letnio. Niestety później przyszło t...