Urodziny Sary



Urodziny Sary to wielka niespodzianka , w której pomagała Zuzia i moja psiapsi. Mała ciągle nam jęczała , że marzy o takich wielkich urodzinach bo ich nie miała. Chciałby gości i wielkiego torta i wszystko z Krainy Lodu. Nie było hop siup i już . O nie!!! Powiedziałam, że zastanowię się na tym i uzależniam to od jej zachowania. Tzn: czy będzie grzeczna i będzie sprzątała w swoim pokoju. Od początku chciałam zrobić jej takie urodziny , ale chciałam aby to była wielka niespodzianka. Taka prawdziwa !!! Gdzieś tam w naszych pogawędkach wspominała o dużym domku dla lalek. Fakt ,że bawi się nimi w swoim pokoju. Szyje ubranka, z pudełek robi mebelki. Teraz ma swój pokój i miejsce na przechowywanie i rozkładanie swoich zabawek. Obserwując ją , widzę że tu by chciała być dorosła i bardzo samodzielna, a z drugiej strony brakuje jej dzieciństwa. Stroi się we wszystko co różowe, pstrokate i brokatowe. Tańczy i śpiewa, ogląda kreskówki. Ja bardzo się z tego cieszę. Uważam , że na wszystko ma czas. Dzieckiem jest się przez chwilę. Potem inne rzeczy będą trwać wiecznie , a do tego okresu już się nie wróci.  Więc wszystko już planowałam w marcu. Zamówiłam torta oczywiście z motywem Krainy Lodu, na alliexpress wszystkie potrzebne gadżety : balony, kubki, serwetki, talerzyki itp. Zamówiłam już nawet dmuchańca. I to był najlepszy pomysł, bo po pierwsze w ostatniej chwili , gdyż z tych większych to był jedyny na ten dzień wolny, a po drugie zrobił robotę na imprezce.Z mężem uzgodniliśmy , że kupimy jej ten domek. Mail być różowy, duży i z windą. Na Allegro wszystko mamy od koloru do wyboru , przesyłka gratis , w terminie do dwóch dni. Super! Więc gdy zbliżał się termin przyjęcia Sara co raz bardziej marudziła o urodzinach. My twardo , że nie, bo nie sprząta pokoju, w domu nie pomaga itp. Wtedy zbierała się w sobie i ogarniała po łebkach swoje szpargały.  Po Dniu Mamy zapytała czy będzie miała te urodziny. Wtedy jej powiedzieliśmy ,że tak. Pytała się czy to będzie sobota czy niedziela? Imprezę mieliśmy zaplanowana na sobotę, ale powiedzieliśmy, że zrobimy w niedzielę. Będzie torcik i przyjedzie ciocia Ela z wujkiem i Natanem. To może by mi pomogła coś dla nich przyszykować? Bardzo się ucieszyła. Zrobiła listę zakupów co brakuje w domu do ciasta, kolorowych galaretek i sałatki jarzynowej. To będzie sama robić. Tydzień przed imprezą zatrudniłam Zuzię aby po kryjomu rozdała zaproszenia w klasie u małej . Dziewczynki miały się nie wygadać. Z tymi zaproszeniami też było grubo. Zastanawialiśmy się kogo chciałby zaprosić Sara. Ja i Zuza ciągle podpytywaliśmy ją z kim się zaprzyjaźniła, kogo lubi? I akurat przed wystawianiem ocen odbyło się spotkanie z paniami ze szkoły, psychologiem, pedagogiem, wychowawcą. Tam dowiedzieliśmy się , że Sarze ciężko idzie integracja w klasie. Dzieci bardzo by chciały być bliżej jej, pomagać, ale ona jest bardzo wycofana, czasami uparta i obrażalska.Wiemy ,że to wszystko potrzebuje u niej dużo więcej czasu. Wydaje nam się ,że do końca nie wierzy w siebie, ani w to że zostaje u nas na zawsze. Przez tyle lat musiała walczyć o swoje , być twardą i samodzielną. Częsta zmiana szkoły i otoczenia nie wpływały na to dziecko pozytywnie , bo i jak. Stała się niepewna. Woli się nie przywiązywać niż potem płakać i próbować zrozumieć dlaczego tak się stało? Czy to była jej wina ?Co zrobiła źle , że znowu ktoś ją oddał.


W tak krótkim życiu tak bardzo małej i kruchej istotki zadziało się zła.Niejedna dorosła osoba już dawno by się poddała lub co gorsza podjęłaby ostateczną decyzję. Sara zbudowała sobie swój własny wewnętrzny świat i otoczyła go murem. I tak wydaje mi się ,że jest wspaniałym dzieckiem, które mimo wszystko kocha i chce być kochaną, potrzebną . Sama wie co robi nie tak i stara się to zmienić. Pracuje nad swoim charakterem, stara się bardziej otworzyć na świat. Po tym spotkaniu doszliśmy z Jarkiem do wniosku , że fajnie będzie jak przyjdą wszystkie dziewczynki z jej klasy. Nie będziemy wymyślać z którą bardziej , z którą mniej ma kontakt. Może to będzie dobry moment na przełamanie lodów i większą integracje w grupie. Tak więc oprócz panienek z czwartej klasy były jeszcze trzy starsze dziewczynki ( które zabawiały ferajnę) , dwie młode latorośle z klas 1-3, psiapsi ze Strzegomia i rodzynek Natan.  W piątek szykowałam sobie po pracy takie drobne rzeczy , które nie rzucały się w oczy , a mogły stanowić przygotowania do niedzieli. W sobotę o godzinie 9.00 wyrzuciłam moje panny z domu. Dogadałam się z Zuzią i moją koleżanką , że weźmie je do siebie. Będą lepić pierogi i pójdą do lasu na spacer. Zresztą ona ma też dwie córki w podobnym wieku jak moje i świetnie się dogadują. Oczywiście to był extra pomysł , bo Sara prze szczęśliwa że będzie na wychodnym. Kupiłam im kolorowe włosy aby porobiły sobie warkoczyki, farbki do malowania twarzy i Sarze sukienkę i pelerynę z Krainy Lodu. Oj Boże , ale było szczęścia w domu!!!! 
Gdy tylko moje panny zostały odstawione do Myślinowa ja zabrałam się do roboty. Musiałam przygotować słodki stół i słone przekąski, udekorować balonami altankę. Tuż po 9.30 pojawili się panowie z dmuchańcem.  Jarek i ja szybko ogarnęliśmy ozdoby. Potem pieczenie i gotowanie. Oj dobrze , że w domu człowiek posiada Thermomix- ratuje mi nie raz życie. Na 13.00 odbiór toru. Gdy go zobaczyłam to dech mi zaparło. Mega fantastyczny!!!! Kurczę pani Edyta Koniak przechodzi samą siebie. Wybrałam biszkopt czekoladowy z kremem oreo i bita Śmietaną , a do tego frużelina z malin. Niebo w gębie. Przepyszny!!!!! Po powrocie jeszcze szybki prysznic i zaczęłam nastawiać słone przekąski. Jedzenia wyszło mi sporo. Powoli zaczęli schodzić się goście. Na 15.00 moja koleżanka miała je wszystkie przywieźć do domu. Przed wyjazdem przewiązała oczy malutkiej i powiedziała , że w domu czeka na nią mała niespodzianka. Oj jaka była podekscytowana. Nie spodziewała się tego co zobaczy. Gdy otworzyła oczy była w ogromnym szoku, aż się popłakała. Tyle gości, tyle prezentów.I balony i dmuchaniec. Dziewczynki od razu zaczęły pałaszować smakołyki. Potem wszystkie męczyły dmuchany plac zabaw. Pogoda  nam bardzo dopisała. Nawet było bardzo gorąco. Woda i arbuz schodziły jak świeże bułeczki. Gdy wniosłam tort to nie tylko Sarę zamurowało. Był przepiękny i bardzo smaczny. Nawet nam udało się go skosztować. Impreza trwała do 20.00. Wszystkie wyszły zmęczone i szczęśliwe. W naszym domu pozostała jeszcze garstka dzieci, które zostały na nocowankę.  Późnym rankiem wstały zmęczone gdyż głód dał o sobie znać. Wtedy dopiero Jarek przyniósł prezent od nas. Wielki , różowy domek dla lalek. Oh co to było za szczęście. Przytulasom nie było końca. Nic już nie liczyło się. Dzieci zostały odebrane przez mamę , a moje udały się do pokoju gdzie zniknęły do wieczora. Rozpakowywanie prezentów, podjadanie słodyczy i zabawa w dom. Jak to Sara powiedział- to był najpiękniejszy dzień w jej życiu- i mój też, jeden z wielu. Cieszę się , że mogłam spełnić dziecięce marzenie. Myślę , że udało mi się dać coś każdemu z moich szkrabów. Pragnę ich szczęścia, zdrowia i spełnienia marzeń. Pragnę aby to był nasz wspólny dom, gdzie będą się w nim czuć bezpiecznie, komfortowo i zawsze będą do niego chcieli wracać. 
















 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Sierpień pełen atrakcji

Oj jaki ten sierpień był cudowny. I jak zawsze pełen atrakcji. Był czas dla siebie, koleżanek,rodziny. W sierpniu mogłam się spotkać z moją ...