Dlaczego czasem życie boli?

 






Dlaczego czasem życie nas boli?

Nie wiem! Jednak patrząc na świat doszłam do takiego wniosku, że dobrobyt nas zabija.

 Sami to sobie wszystko robimy. Wszystko mamy , ale ciągle nam mało. Ciągle dążymy do kolejnej rzeczy. Przestało nas cieszyć to co mamy. Nie radujemy się z drobnostek. Konsumpcjonizm nas zjada. Przestajemy rozmawiać, tak normalnie face to face . Nie, nam lepiej napisać na messenger, czy innym komunikatorze. Ciągle gonimy za czymś, tylko za czym? Życie tak szybko nam ucieka. Dziś jest styczeń potem maj , a potem już znowu styczeń. Nie doceniasz chwil z dzieckiem, z rodziną.  Nie smakuje ci już kawa o poranku z mężem. Szukasz przygód, bo to przecież takie nudne. Patrzysz w lustro i widzisz jedną zmarszczkę mając lat dwadzieścia pięć i musisz koniecznie się wygładzić. A co będzie kiedy będziesz miała lat czterdzieści? Nie chcę takiego życia!!!!!! Kocham to co mam. Mam baaardzo dużo. Jestem szczęśliwą i spełnioną kobietą. Mam zmarszczki , które są odzwierciedleniem mojego życia - moich dni radosnych i tych które odebrały mi sen. Mam głowę pełna siwych włosów, które pokazują już mój wiek. Mam tu i tam za dużo kilogramów, które są spowodowane moim życiem. Nie chcę zmieniać się aż tak bardzo. Bo to już nie będę ja. Czasami jestem zmęczona i nie ogolę nóg, nie zrobię odrostów, a na kolację zamiast zdrowej sałatki zeżrę kawał chleba  z szynką. Czasami w sobotę wieczorem zamiast iść pobiegać usiądę z tą moja zwariowaną rodzinką  przed telewizorem i zjem kawał czekolady lub ciasta i popije winem. Jednak jestem tu i teraz. Jestem obecna w życiu moich najbliższych. Kiedyś kiedy mnie zabraknie moje dziewczyny wspomną mnie opowiadając ,że ich mama była z nimi, bawiła się , gotowała, śmiała. Nikt nie będzie pamiętał , że miałam nieogolone nogi , albo rozczochrane włosy.Będą pamiętać wspólne obiady i wieczory gier.

Czasami wkurzam się tez na moje panny. Nie wiem czy w tych czasach dziewczyny są takie leniwe i pyskate? Jednak obserwując świat dookoła mnie chyba tak jest. Teraz to chłopcy stali się bardziej potulniejsi, bardziej spokojniejsi, bardziej zaangażowani w życie domowe.  Kocham te moje dziewczyny , ale czasem pozamykałabym je w pokoju. Starsza już jest w okresie dorastania. Za nią pierwsza głupia miłość , bunt, brak zażywania kąpieli , brak motywacji do nauki, brak chęci do współpracy z rodzicami.  Teraz nie powiem, zaczęła reagować na wskazówki płynące z ust starszego pokolenia. Stroi się i myje dwa razy dziennie. Nie chodzi już jak zahipnotyzowana i spostrzega osoby mieszkające z nią pod jednym dachem. Zrobiła się bardziej komunikatywna - chociaż czasami  to lepiej aby nie mówiła nic.No i zaczęła myśleć perspektywicznie co do swojej przyszłości. Chce iść na germanistykę i zaczęło jej zależeć na stopniach. Wreszcie dotarło do jej podświadomości , że uczy się dla siebie  - nie dla nas ,że jej to pomoże w przyszłym życiu jako dorosły człowiek. My jako rodzice jesteśmy jej w stanie pomóc , nie odrabiając za nią lekcji , czy ucząc się. My możemy zafundować jej korki, zawieźć na nie, pomóc w nauce, stworzyć warunki do przyjemnej aktywizacji mózgu. Czy to przyniesie zamierzony skutek? To się okaże. Na chwilę obecna jestem zadowolona , że coś poszło do przodu. Jedynym punktem krytycznym jest bałagan- i to okropny!!!! Nie wiedziałam ,że można produkować tyle zbędnego papieru? Oczywiście znajda się resztki z obiadu czy śniadania. I to prawda - pokój nastolatka to jak wejście do Ikea. Wchodzisz po jedną rzecz - wychodzisz z talerzykami, kubkami, ręcznikami, pudełkami itp. MASAKRA!!!!! Wiem , wiem to ich jest ten kawałek podłogi, ale wiecie , mnie jako matki to po prostu wkurza.  Czasami się zastanawiam , czy jak panna dorośnie to nadal tak będzie? Jak ona wychowa swoje dzieci? Czy będzie potrafiła ogarnąć ten chaos? 

Druga księżniczka nie odbiega od starszej. Oczywiście na początku pokazała nam się z jak najlepszej strony. Sprzątała tak dokładnie, w każdym kąciku, każdy papierek i  okruszek, ubranka poukładane jak od linijki, łóżko zaścielone jak w wojsku. Teraz? Teraz to tam wpadł granat i rozwalił wszystko. Oczywiście dzień mopa i wiadra  ( czyli sobota) jest aktualna , po wielkich perturbacjach. Trwa to parę godzin jak pokój wygląda jak z żurnala , a potem nadchodzi tajfun i zmiata wszystko co stoi na jego drodze. Pytanie :

- Sara , słonko znowu zrobił ci się bałagan?

- Oj mamo , tak wiem , wiem. Zaraz posprzątam.

No i posprząta. W kolejną sobotę. No ale dobra. Niech jej będzie. Jej cyrk - jej małpy. Nie powiem garnie się za to do kuchni. Lubi gotować. I to chwalę bardzo. Jak sama twierdzi będzie kuchenką. Tak, dobrze słyszycie - kuchenką. Tak określa kucharką. Oby tak było i się nie zepsuło. Jednak jeżeli chodzi o naukę ? To istna praca na ugorze. Nie chce się uczyć . Nic a nic. Oczywiście jak pytasz swoje dziecko :

 -Sara nauczyłaś się ?

-tak , wiem wiem, Wszystko umiem. 

Potem przychodzi ocena ze szkoły i zdziwko? I co nie mówiłam , że nie nauczyłaś się kobieto? Ostatnio wykrzyczała mi ,że ona uczyć się nie będzie , bo jej się nie chce. Dlaczego inne dzieci mogą nie chodzić do szkoły ,a ona musi. Szkoła jest nudna. Ona nie umie się uczyć. itp. Oczywiście , najpierw bierze mnie kurwica , a potem sobie myślę: kobieto odpuść te nerwy, to na nic. Ty się głupia nagadasz, naprodukujesz, na stresujesz ,a a one mają to wywalone. Zrobią i tak co będą chciały. Jadąc dzisiaj do pracy tak sobie pomedytowałam i doszłam do takiego wniosku: każda z moich księżniczek wywodzi się z innego środowiska. Każda z nich ma za sobą specyficzny czas. Każda inaczej przeszła okres dziecięcy. Sarę tak naprawdę nikt nie zdążył nauczyć jak ma się uczyć, jak radzić sobie ze stresem, obowiązkiem. Jesteśmy jej szóstą rodziną w tak krótkim jej życiu. W między czasie nastąpiła pandemia i zamknięcie w domach. Do szkoły nie chodzili, lekcji też tak nie za bardzo odrabiali. Do tego przez wiele lat nie słyszała i nie rozumiała świata zewnętrznego. Teraz nagle jej życie zmieniło się o 180 stopni. Obowiązek szkolny, domowy, nadrabianie zaległości w odbieraniu świata, nowa rodzina, nowa kolejna szkoła, a do tego wchodzi w etap dojrzewania. Jest bardzo ciepłą, wrażliwą osóbką. Do tego bardzo upartą. Trzeba nam wszystkim czasu i relacji aby to poukładać. Cieszę się ,że jest pod opieką pedagoga i psychologa razem z Zuzą. To im i nam pomoże. Ja odpuszczę wiele rzeczy, bo nie ma co się spinać. Życie i tak się toczy dalej. Świat się nie skończy na brudnym pokoju i jedynce z matmy.  Chcę aby w naszym domu czuła się bezpieczna, kochana i akceptowana. Reszta to pikuś. Uczyć się może całe życie, a sprzątać.... póki robale nas nie zjedzą i sanepid nie wpadnie będzie ok. 

Co jeszcze mnie wczoraj dobiło? To ich olewatorskie podejście do życia. Wiem ,wiem jestem już stara i mam inne spojrzenie na świat niż dzisiejsza młodzież. My musieliśmy się bardziej starać aby coś dostać, gdzieś pojechać, coś kupić. Dziś dzieci mają wszystko na wyciągniecie reki. Rodzice przechodzą sami siebie aby dać swoim pociechom gwiazdkę z nieba, bo sami tego nie mieli. A oni? Oni są znudzeni po paru minutach, czy wyjazdem, czy przedmiotem , czy czymkolwiek. Tak wiem , to nasza wina. Sami do tego dopuszczamy , ale jak nie zrobić przyjemności dziecku. W tym roku zaplanowaliśmy dwa wyjazdy wakacyjne plus kolonia taneczna dla obu  panienek. Warunek to minimum nauki i spełnienia obowiązków domowych. Na co moje panny , że im się nie chce sprzątać i uczyć, a na wakacje nie muszą jechać, zostaną w domu. No szlag mnie trafia!!!!To ja wymyślam podróże, atrakcje , a tu proszę!!! Jednak po chwili zdaję sobie sprawę, że to ja chcę , to moje marzenia, moje propozycje. Więc po co się ciskam. Nie, no muszę zmienić swój tor myślenia. Trzeba się dopasować do sytuacji i przeczekać tę burze hormonów, która buzuje w naszym domku. No mój mężuś nie ma łatwo z tyloma babami. I dlatego jest najukochańszy na świecie!!! Sami widzicie, że to my jesteśmy sobie winni na te złe dni czy chwile. To , że życie mnie boli od czasu do czasu to moje podejście do tego świata. Trzeba umieć sobie powiedzieć stop, usiąść na chwilę i zamienić się na chwile miejscami z ta drugą osobą. Ona wcale nie jest zła, lub nie chce ci zrobić na złość. Po prostu  jest ulepiona z innej gliny i w innym piecu była wypalana.Jej świat jest zupełnie inny. Nie może być podległa tobie i myśleć tak jak ty chcesz. To jest żywa istota z własnym mózgiem i sercem. To ty musisz nauczyć się tolerancji, szacunku do drugiego człowieka i jego przekonań.Wiem ,że będzie dobrze, bo musi być. Jesteśmy razem na dobre i złe. Kochamy się i szanujemy. Jedyne co to musimy się bardziej poznać i zaakceptować siebie nawzajem. Reszta z pomocą koliberka i tych tam na górze uda się poukładać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zamek 🏰 Kliczków

Ostatni weekend kwietnia spędziłam wraz z przyjaciółką w cudnym miejscu. Wybrałyśmy się do Zamku Kliczków. Lubimy zwiedzać tutejsze zamki. W...