24.02.2023r to kolejne
urodziny mojego męża. W tym roku były to 51. Tamten rok obfitował w rocznice, ale niestety nie było co świętować, gdy w domu i sercu ogromna żałoba. W tym roku za to nadarzyła się okazja do świętowania. Mój mąż przeszedł na emeryturę. Nie spodziewaliśmy się takie odgłosu co do osób chcących pożegnać się z moim staruszkiem. Zebrało się ponad sto osób !!!! Niezły wynik. Dobrze ,że sami tego nie ogarnialiśmy. Było ich czterech co podjęło decyzję o opuszczeniu szeregów ich firmy , więc mogliśmy koszty jakoś podzielić. Wynajęliśmy salę wiejską w Wądrożu Wielkim. Nowo odrestaurowana , z pełnym zapleczem kuchennym i eventowym. Kolor jaki jest na tej sali to granat, czyli w sam raz na tę okazję. Spotkaliśmy się z rodzinami kilka razy wcześniej aby ustalić co , kto , za ile. Każdy z nas lekko podjarany , bo wyglądało to jakbyśmy jakieś wesele organizowali. Ja zajęłam się dekoracjami. Kucharkę i kelnerki też udało nam się załatwić. Bratowa jednego z naszej czwórki zajmuje się takimi przygotowaniami kuchennymi , więc największy temat odpadł. Alkohol to już chłopaki. Oprawa graficzna, muzyka - kolega z pracy chłopaków ( informatyk). No i powiem wam wyszło cudownie. Stoły białe obrusy, granatowe serwetki i pokrowce na sztućce. Granatowe krzesła i zasłony. Balony w kolorach metalicznego granatu i srebra. Świece na stolach. Balony w kształcie wozów policyjnych. No i ścianka do wspólnych zdjęć. Był słodki stół - ciacha robiłyśmy same , także wiejski stół , na którym było pełno pyszności : chlebek , smalczyk, ogórasy, kaszanka, salceson, kielbaska i szyneczki. Na osobnym stole stały kolorowe alkohole , poncz , cytrusy , kawa, herbata. Była część oficjalna, na której kierownictwo i osoby zaprzyjaźnione pożegnały uroczyście chłopaków. Wręczyli im mnóstwo prezentów, a informatyk z żoną przygotował mega niespodziankę w formie filmiku i dowcipnych komentarzy o każdym z naszych chłopców. No powiem, że łezka im się zakręciła. Nam , żonom też się coś dostało - przepiękne bukiety kwiatów od naszych najsłodszych mężusiów. Chłopaki często brali udział w zawodach piłkarskich i na koniec otrzymali koszulki sportowe z numerami w jakich grali i imionami. Oczywiście wisi na honorowym miejscu. Ogólnie to stworzyłam mojemu Jarkowi ściankę chwały hahahaha. Może kiedyś i moje jakieś tam osiągnięcia się dołączą. Atmosfera była cudowna. W tych czasach w policji pracuje bardzo dużo kobiet i frekwencja na przyjęciu dopisała. Więc po pysznym obiadku zaczęła się część mniej oficjalna. Panowie proszą panie do tańca. Nasz kochany DJ sprawił się na medal. Wiecie co jeszcze nam zorganizował? W cztery pary musieliśmy zatańczyć poloneza. Było mega! Naprawdę czułam się jakbym była na weselu. Na parkiecie ciągle ktoś tańczył, nie było przestojów. Zabawa trwała do białego rana. Na drugi dzień były poprawiny. Spotkaliśmy się już w bardzo okrojonym składzie na posprzątanie tego naszego bałaganu, a przy okazji zjedliśmy co zostało. Nie zrobiłam mojemu miśkowi pięćdziesiątki, ale za rok miał mega bal, więc się wyrównało . Do tej pory jak przejeżdżamy obok tej świetlicy to zawsze sobie mówimy jak było fajnie i może trzeba zrobić powtórkę.
W domu też zrobiłam mini przyjęcie. Tylko dla nas i mojej siostry. Też były balony i stół przystrojony. Zamówiłam specjalny tort u pani Edytki. Była to koszula policyjna z jego numerem. Oj jak się cieszył!!! Niespodzianka się udała. Myślę, że nigdy nie zapomni tego czasu. Teraz pora na zasłużony odpoczynek. Jak twierdzi poleniuchuje przez rok. Nadrobi zalęgłości w robotach domowych i ogrodowych , a potem coś sobie znowu poszuka aby być w kontakcie z ludźmi. Na początku byłam przerażona ta sytuacją. Bałam się , że to już koniec życia. Po przejściach z Norbciem bałam się ,że coś będzie nie tak. Wiecie słyszy się o tym ,że ludzie przechodzą na emki i chcą wreszcie sobie pożyć to nadchodzi grom z jasnego nieba. Pierwsze tygodnie, nawet miesiące żyłam w palnym strachu. Teraz już tak się przyzwyczaiłam ,że nie chcę aby szedł gdziekolwiek. W domu posprzątane, ugotowane i kawusia czeka na ciebie. Wreszcie weekendy wolne. Można coś zaplanować. Święta w domu pełną gębą. Jednak na początku to też mnie denerwowało. Czułam, że straciłam panowanie nad moim życiem. Przed tym wszystkim miałam wszystko uporządkowane. Wracałam z pracy, odbierałam dzieci, gotowałam obiad, zasiadałam do lekcji z nimi, jechałam na rehabilitację , bawiłam się z nimi, planowałam gdzie pojedziemy , albo co będziemy robić w wolne dni kiedy tata pracował. Miałam wszystko zaplanowane i usystematyzowane. Potem umarł koliberek i świat się zawalił ten , który znałam i czułam się w nim bezpiecznie. Czułam pustkę , czas wolny bez nauki i rehabilitacji, bez pogaduch i przytulasów, puste miejsce w domu przy stole i w łóżku dobiło mnie. Potem Jarek pozostał w domu zabierając moją przestrzeń bycia kucharką, sprzątaczką , praczką itp. Wracając do domu czułam się już całkowicie niepotrzebna. Czułam ,że gdybym odeszła z tego świata nikt by tego nie zauważył , nie odczuł mojej nieobecności. Depresja dobiła mnie na maksa. Wstawałam , ubierałam się i szłam do pracy. Tutaj coś robiłam . Byłam widoczna dla otoczenia. Potem wracałam w moje kąty i szłam spać. Rozmowy z terapeutą i wspólne sesje z mężem poukładały moje rozchwiane życie do kupy. Teraz już jest ok, a nawet bardziej niż ok. Zrozumiałam ,że życie toczy się dalej i musimy czasami przewartościować swoje plany. Dopasować się do nowych realiów, stać się bardzie elastycznym. Nie tkwić ciągle w tym samym miejscu. Puścić przeszłość i żyć teraźniejszością. Każdemu z nas jest ciężko, nie tylko mi. Mój mąż też czuł stratę w sercu po śmierci syna , ale i stratę związaną z przejściem na emeryturę. Już nie musi wstawać do pracy, planować co gdzie i kiedy. Zamknął pewien okres swojego życia i zaczyna zupełnie nowy. Też musi odnaleźć miejsce w domu, zapełnić czas wolny, znaleźć jakieś hobby. Życie naprawdę nas zaskakuje. Czasami pozytywnie , a czasami ... sami wiecie jak jest. Dziś się uśmiecham i jestem szczęśliwa . Tego Wam wszystkim życzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz